wtorek, 18 kwietnia 2017

7. Prawie maj...

Hej dziewczyny!

Czas ucieka niesamowicie szybko. Zbliżamy się powoli do końca kwietnia, a co za tym idzie...lato za pasem. O zgrozo! 
W marcu oczywiście nie obyło się bez komplikacji i wymówek czego się bardzo wstydzę;( 
Udało mi się zaliczyć tylko połowę treningowego miesiąca:( Plany pokrzyżował przedłużający się remont w mieszkaniu no i ciągle COŚ ważniejszego do zrobienia:( 
Tak więc dwa ostatnie tygodnie marca na treningowym minusie:(
Od początku kwietnia przeszłam na turbo spalanie i kilka treningów mam już za sobą. Początki były trudne. A gdy zaczęłam się rozkręcać, to zaczął się okres przedświąteczny i nawał w pracy:( Wracałam do domu o 21 i OCZYWIŚCIE ćwiczyć mi się nie chciało:( I teraz muszę zaczynac wszystko od nowa.

Co raz bliżej lato a mnie motywacja zaczęła opuszczać. Dziś mam wrócić do treningów, po świątecznym obżarstwie. Na wagę nie wchodzą, patrząc w lustro widzę, że przybyło ze dwa kg. 
Łatwo przyszło, trudniej będzie zrzucić:( Byle do przodu!


poniedziałek, 6 marca 2017

wtorek, 28 lutego 2017

5. (Nie)całkiem zdrowa dieta?



Nie od dziś wiadomo, że w okresie zimowym ciężko o zdrowe i jednocześnie smaczne świeże warzywa czy owoce. Te kupowane w marketach niestety często nafaszerowane są rożnymi pestycydami, które maja za zadanie "pokolorować" je na tyle, by zachęcały do zakupu. Niestety ich wygląd nie idzie w parze ze smakiem takiego produktu. Przekonałam się dziś o tym na własnej skórze.
Nie jestem osobą, która w jakiś szczególny sposób ubóstwia warzywa i nie wyobraża sobie bez nich życia. Nie mniej jednak od czasu do czasu lubię sobie zjeść sałatkę ze świeżych warzyw z dodatkiem przeróżnych serów lub mięsa. W okresie letnim pomidory z mozzarellą potrafię jeść kilka razy w tygodniu.
Zima jest okresem na tyle trudnym, że przez większą liczbę miesięcy unikam zakupu pomidorów, ogórków czy sałaty głównie ze względu na ich okropny smak w owym czasie. Jednak zbliżająca się wiosna często zachęca mnie do kupowania na przełomie lutego i marca warzyw, które mogłyby dodać trochę koloru do ciągnących się tygodniami szarych dni...
Jako dodatek do "czystej" diety postanowiłam dzisiaj na obiad zrobić właśnie sałatkę z pomidorami, sałatą i serem feta oraz skonsumować na deser truskawki, które pięknie uśmiechały się do mnie ze sklepowej półki. Owoce pochodzące z Hiszpanii o dziwo nawet ładnie pachniały jak na tę porę roku.
Smakiem jednak nie przypominały ani trochę truskawek. Były twarde i plastikowe w smaku tak samo jak pomidory:(
Niestety to jakie skutki uboczne wystąpiły po spożyciu tych produktów przerosły moje najśmielsze oczekiwania. Niesamowity skręt jelit i żołądka utrzymuje sie od kilku godzin. Nie pomogła No-spa ani tabletki przeciwbólowe. Pomidory całkowicie wyłączyły mnie z codziennych zajęć. A najgorsze, że musiałam zrezygnować dzis z treningu, bo zgięta w pół nie dałabym rady sie ruszyć. Leże teraz z termoforem na brzuchu i układam plan na marzec. Na razie rezygnuje z surowych warzyw na rzecz gotowanych. Nikt nie przekona mnie do tego, że kupowane zimą warzywa są smaczne!👎



niedziela, 26 lutego 2017

4. Podsumowanie pierwszego tygodnia. Food haul

I oto mam pierwszy tydzień za sobą. Nie było lekko zarówno pod względem treningowym jak i jedzeniowym.
Miało nie być słodyczy, ale niestety nie udało się temu sprostać. Wleciał jeden pączek w tłusty czwartek, a razem z nim wyrzuty sumienia. Przez co wieczorny trening został zrobiony z wielką przyjemnością;)
Przez resztę dni tygodnia wspomagacze w postaci izolatu białka i suszonych owców pomogły mi przetrwać dni bez słodyczy💪. Na cheat meal jeszcze za wcześnie. Zobaczymy za miesiąc czy spadnie obwód i wtedy ewentualnie pozwolę sobie na małe odstępstwo od diety. Na chwilę obecną pozostaje przy deficycie kalorycznym i kolejny tydzień mam zamiar zakończyć całkowicie bez przetworzonej żywności i słodyczy.

Zakupy z ostatniego tygodnia.




środa, 22 lutego 2017

3. Dzień #3. Tak, ćwiczę z Chodakowską.

Przeciwniczek Ewy jest pewnie tak wiele jak zwolenniczek, ale w przyrodzie musi być równowaga. Ja na Ewe trafiłam jakieś 4 lata temu, gdy zaczynałam swoją przygodę z treningami. Pamiętam, że zaczynałam od Skalpela, a później przerzuciłam się na Killera. Ten drugi trening jest zdecydowanie moim ulubionym i daje super efekty w krótkim czasie. Zamierzam do niego wrócić za jakiś miesiąc, gdy trochę podkręcę kondycje interwałami. Osobom początkującym odradzam ten trening bez wcześniejszego przygotowania. 
Dla mnie jedyny minus jej treningów to występowanie ćwiczeń, które wymagają zachowania równowagi. Zawsze miałam z tym problem. Nawet po kilku tygodniach ćwiczeń potrafiłam się chwiać ćwicząc na jednej nodze, co doprowadzało mnie do szału. Zobaczymy jak będzie tym razem.

*

Po ostatniej przerwie w treningach we wtorek miałam zakwasy nawet po Skalpelu. 
Pot się ze mnie lał w czasie treningu. Wczoraj dobiłam się podwójnie siłownią i boli mnie dzisiaj każdy centymetr ciała. Ale to nic, to nic dzisiaj robimy znowu Skalpel i Burpees. Muszę rozruszać mięśnie i pozbyć się zakwasów. 
Nie odpuszczamy!:))

Jutro dzień BEZ pączka!

Heja!



Ciało idealne!!

niedziela, 19 lutego 2017

2. Plan na luty

Do końca lutego zostało 9 dni, ale nie odpuszczam tego miesiąca. Zaczynam ostro i skupiam się na spalaniu i modelowaniu. Treningi siłowe + interwały. Skalpel dodany jako lajtowy przerywnik między treningami z obciążeniem. Jest co zrzucać dlatego na "rest day"pozwolę sobie tylko w sobotę.
Do dzieła!!


sobota, 18 lutego 2017

1. Od kanapowca do "sportowca".

Im człowiek starszy tym trudniej ruszyć cztery literki z kanapy i zmotywować się do zmiany stylu życia. Osobiście przechodziłam kilka razy przez próbę zmiany nawyków, co kończyło się zawsze tak samo. Kilka miesięcy treningów i zdrowego odżywiania, brak motywacji, powrót na kanapę i efekt jojo. I mimo ogromnych wyrzutów sumienia, sięgałam po kolejne ciastko zapominając o tym ile wysiłku kosztowało mnie zrzucenie kilogramów.
Nie należę do osób otyłych. Moja budowa ciała zalicza się do normalnej. Nie mniej jednak posiadam miejsca, gdzie tkanki tłuszczowej jest więcej. I pomimo niskiej wagi ciało nie wygląda atrakcyjnie. 
Od września do grudnia ćwiczyłam regularnie, wyeliminowałam cukier i było na prawdę super. Boczki zaczęły znikać. Cellulit tak samo. Niestety podwyższone tempo w pracy i nadgodziny związane ze zbliżającym się okresem świątecznym sprawiły, że brakło mi sił na treningi. Do tego doszło pyszne świąteczne jedzenie i efekt jojo:( I tak się to za mną ciągnie do dziś. Niby ruszyłam dwa tygodnie temu z treningami, ale z kolei rozłożyła mnie choroba i znowu wymówka żeby odpuścić. 
Od dzisiaj koniec. Czas znowu zabrać się za siebie. Zaczynam pracę nad wymarzonym ciałem i do lata zamierzam mój cele osiągnąć. A później pociągnąć to jeszcze dalej. 
Nie ma co się ociągać. Choroba przechodzi, lato się zbliża! Zaczynamy!:)